piątek, 15 sierpnia 2014

01. Masz może ogień?

Perspektywa Ariany... 
Piątkowy wieczór, a ja zmierzałam w stronę dobrze znanego mi klubu. To dziwne że spędzam w nim tak wiele czasu, mogę rzec że spędzam w nim więcej czasu niż w moim rodzinnym domu. Klub uważam za moją odskocznię od ponurej i przytłaczającej rzeczywistości, z którą muszę się zmierzać każdego poranka.
Pchnęłam ciężkie metalowe drzwi, od razu uderzyła we mnie fala głośnej muzyki. Uśmiechnęłam się, kochałam to miejsce, to tutaj nikt nie interesował się tym co będzie jutro, liczyła się tylko zabawa. Podeszłam do baru, zajęłam moje stałe miejsce i kiwnęłam do dobrze znanego mi barmana, Josha.
- Hej, Grande -powiedział podchodząc do mnie.
- Hej, Smith -odpowiedziałam radośnie, lubiłam go.
- To co zwykle? -zapytał, zarzucając ścierkę na ramię.
- Jak ty dobrze mnie znasz -odpowiedziałam.
- Nie dziw mi się przychodzisz tu od 2 lat.
- Racja -przyznałam, bo taka była prawda odkąd zaczęły się moje problemy rodzinne, czyli wtedy kiedy miałam 16, zaczęłam przychodzić tu, już wtedy to miejsce było moją odskocznią.
- To zdrowie -powiedział Josh, stawiając przede mną drinka, a drugiego trzymając w ręce.
- Zdrowie -powiedziałam podnosząc drinka do góry, po czym wypiłam go.
Chłopak zrobił dokładnie to samo, odstawiłam szklankę na blat baru.
- Kolejna kolejka? -zapytał.
- Może nie teraz -westchnęłam.
Josh pokiwał głową i zabrał nasze szklanki, w nieznane mi miejsce, po czym wrócił na swoje miejsce i zajął się ustawianiem butelek z alkoholem. Odwróciłam się plecami do baru i spojrzałam na parkiet na którym było mnóstwo tańczących osób, w większości były to nieletnie dzieciaki. Tu w Nowym Jorku, nikt nie przejmowała się czy jesteś dorosły, nikt nie sprawdzał ci dowodu przed wejściem do klubu. Wstałam z mojego miejsca i ruszyłam w stronę roztańczonego tłumu, pokręciłam się chwilę w ich towarzystwie, po czy postanowiłam wyjść na zewnątrz. Ruszyłam w stronę drzwi, wyszłam na zewnątrz i przyklęknęłam na schodach. Westchnęłam, do mojej głowy zaczęły napływać te wszystkie przykre rzeczy, które mnie otaczały, mój zapracowany ojciec, który sypia z innymi kobietami na boku i moja matka, która nie myśli o niczym innym tylko o swoim życiu z jej nową perfekcyjną rodzinką. Wyciągnęłam z kurtki paczkę papierosów i zapalniczkę. Włożyłam jednego papierosa pomiędzy wargi i zapaliłam go, zaciągając się głęboko. Chwilę trzymałam dym w płucach, po czym powoli wypuściłam go, to zawsze mnie uspokajało. Schowałam zapalniczkę i paczkę s powrotem do kieszeni. po czym ponownie się zaciągnęłam. Przymknęłam oczy, starając się o niczym nie myśleć. Usłyszałam jak drzwi za mną otwierają się, otworzyłam oczy, ale nie odwróciłam się, usłyszałam kroki, coraz głośniejsze, po chwili obok mnie usiadł wysoki mulat o ciemnych włosach. Sięgnął do kieszeni swojej kurtki, wyciągnął z niej paczkę papierosów. Sięgnął do kieszeni swojej kurtki ponownie, pewnie w celu wyciągnięcia zapalniczki, jednak kiedy wyją rękę z kieszeni zapalniczki nie było w jego dłoni, a jego mina wskazywała na to że jest zdziwiony tym faktem.
- Masz może ogień? -zapytał porozpierawszy na mnie spoglądając, jego oczy były ciemne, głębokie.
- Ta -powiedziałam wyciągając z kieszeni zapalniczkę i podając mu.
- Dzięki, mała -powiedział, zabierając ode mnie zapalniczkę i przypalając nią swojego papierosa.
- Nie jestem taka mała -powiedziałam udając oburzoną.
- Według mnie jesteś -powiedział drocząc się, na co pokręciłam głową.
Włożyłam mojego papierosa pomiędzy wargi, zaciągnęłam się i przymknęłam oczy powoli wypuszczając dym, tak jak w zwyczaju miałam to robić.
- Co robisz? -zapytał mulat.
- Próbuję o niczym nie myśleć -odpowiedziałam -Przeszkadzasz mi w tym, wiesz?
- Nie -zaprzeczył.
- Cokolwiek -odpowiedziałam, otwierając oczy, zaciągnęłam się ponownie i rzuciłam papierosa na ziemię depcząc go.
- Jak masz na imię? -zapytał nagle.
- Uh.. Ariana -odpowiedziałam trochę zakłopotana.
- Zayn -odpowiedział, uśmiechnęłam się.
- Chyba już pójdę -powiedziałam wstając i patrząc na niego z góry.
- Do zobaczenia -odpowiedział uśmiechając się.


I miał rację 2 dni później w poniedziałek znowu się spotkaliśmy, znowu w tym samym miejscu. Właśnie kończyłam palić papierosa, kiedy on przysiadł obok mnie.
- Miło cię znowu widzieć -powiedział, odwzajemniłam to uśmiechem - Więc co tu robisz ponownie?
- A jak myślisz? Przyszłam się zabawić.
- Nie jesteś na to za młoda?
- Mam 18 lat, mogę to robić legalnie -odpowiedziałam.
- Wiesz, wyglądasz bardzo młodo -powiedział.
- Dzięki? Chyba -odpowiedziałam zmieszana.
Chłopak się zaśmiał, na co ja tylko się uśmiechnęłam. Po wypaleniu mojego papierosa siedziałam z nim jeszcze przez chwilę, nikt się nie odzywał, siedzieliśmy w ciszy.
- Masz czym wrócić do domu?
- Czemu się martwisz? -odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Nie martwię się, chce być tylko miły -wyjaśnił.
- Nie
- Co nie? -zapytał.
- Nie, nie mam czym wrócić do domu -odpowiedziałam pełnym zdaniem, przez co przez chwilę poczułam się jak w szkole, z której mnie wyrzucili.
- W takim razie podwiozę cię -powiedział rzucając swojego papierosa na ziemie i depcząc go, po czym wstał.
- Lepsze to niż, powrót pieszo -wzruszyłam ramionami i również wstałam.
- W takim razie chodź -powiedział - Zaparkowałem niedaleko.
I znowu miał rację, droga do jego samochodu zajęłam nam nie całe 2 może 3 minuty. Usiadłam na miejscu pasażera, a mulat zajął miejsce kierowcy, włożył kluczyki do stacyjki po czym ruszyliśmy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak podoba się pierwszy rozdział? Nie chcę się chwalić, ale moim zdaniem wyszedł całkiem niezły. Jeśli szanujesz moją pracę koniecznie skomentuj ten rozdział. A dla tych którzy nie mogą się doczekać się nowego rozdziału zapraszam do zakładki informowani lub do obserwacji mojego bloga. W wolnych chwilach zapraszam również na mojego twittera.

Ania, xx